07-08/2018
rozmowa
z Waldemarem Jocherem„Samemu sobie nie chcę zabierać elementu zaskoczenia”
rozmawia Weronika Janeczko ilustracja Sara Szymańska

Waldemar Jocher, autor i asystent autora w jednej osobie. To dobry incipit?
Przede wszystkim zacznę od tego, że „incipit” rozumiem jako „początkowanie”, a to oznacza dla mnie proces. Natomiast moje doświadczenie zarówno jako twórcy, jak i człowieka osadzonego w konkretnym czasie i miejscu mówi mi, że umiejętność nadawania nazw i „tytułów” nie jest wcale tak oczywista. Nie mam tutaj na myśli wyłącznie spraw dotyczących pojęcia tworzenia. Zatem problem z identyfikacją, w tym autoidentyfikacją, może nie jest dobry, ale na pewno interesujący.
Jak zatem zidentyfikowałbyś się sam na tle/w procesie/w tle tej książki, na tle/w procesie/w tle “początkowania”?
Twoje pytanie bezpośrednio dotyczy sedna, jakie zawarte jest w moim biogramie umieszczonym w nie „moim” tomie. Jeśli mam być szczery to z całym przekonaniem odpowiem, że w kontekście całej swojej twórczości, a zatem i tej książki, jestem człowiekiem asystującym procesowi tworzenia. Czyli bardziej obserwatorem niż sprawcą. Pytanie, na czym polega owa obserwacja? Odpowiedzi może być kilka: obserwacja jako otwarcie się, obserwacja jako zgoda na „przepływ” wierszy, obserwacja jako intymna relacja z nie tylko z całym tym dziedzictwem, któremu na imię literatura (że tak sparafrazuję znanego Polaka), ale głównie z tym, co jeszcze nie jest widoczne. Dodam, że oczywiście jako asystent autora podlegam wszystkim emocjom i stanom, które mogłoby mu towarzyszyć.
Co zatem z rzeczy, które jeszcze nie są widoczne, zaczyna być, choćby i powoli, możliwe do zauważenia?
Nie wiem. Mogę powiedzieć jedynie o tym, co już zauważyłem. Tylko po co o tym mówić skoro jest to w „moich” wierszach. Zresztą, także samemu sobie nie chcę zabierać elementu zaskoczenia. Działam intuicyjnie, idę po omacku, chociaż w tej ciemności towarzyszy mi konkretna „lampa u mych stóp”. Tylko widzisz, lampa - czytaj więcej